Archiwum wrzesień 2002, strona 1


wrz 10 2002 część jeden
Komentarze: 8

tym razem będzie o tym, jak to faceci wykreowali sobie sposób na każde... sprzeczki. tak więc, mój men nie dawał znaku życia przez 36h, w czasie gdy ja próbowałam się z nim skontaktować chyba 3 razy. na prożno. w końcu podjęłam dość drastyczną metodę, czyli powiedziałam mu, co myśle na temat takiego "olewania mnie". tym razem dostałam odpowiedź. słabo sformuowane przeprosiny. coś tam coś tam ze on teraz gra 24h na dobe, bo już jutro mają przesłuchanie a pojutrze koncert, ze  jest padniety i dalej coś tam coś tam i na koniec mimowolnie rzucil "rozumiesz". więc ja mu na to, nadal drastycznie "oczywiście" (rozmowa odbywała się poprzez sms-y) i poszłam spać. rano wstaje i... czekają na mnie 4 sms-y. i tu właśnie zaczyna się ten "sposób na problem", czyli: specjalnie dla ciebie zrobiliśmy sobie kilkuminutową przerwe. rob (jego kumpel) mówi do ciebie: "ratuj mnie" (czyli dowód na to, ze nie tylko on-mój mąż,  jest zmeczony :) potem 3 tysiące miłych słówek, jak to kocha, tęskni, ble ble ble... oczywiście, każda z nas jest bardzo uczulona na takie teksty, wiec jak tu sie dalej gniewać?
eh... mimo, ze mam wielka ochote napisać mu, ze ja też go kocham i inne ble ble, to nie zrobie tego, teraz on poczeka 36h na jakiś sygnał ode mnie. w posumowaniu: jeden kwiatek nie załatwi wszystkich problemów. no! "żegnam ozięble" (kaja, milcz, to przynajmniej pasuje do okazi)

wielorybnica : :
wrz 09 2002 wracając do pozorów
Komentarze: 0

tym razem siedziała na ławce, nie była sama, ale czuła się tak jakby była. to co się działo do okoła niej, nie wnosiło niczego. więc znów przyszło zapomnienie. tym razem skupiła się na zawiści, jaką do niego czuje. wściekłość, obrzydzenie tym wszystkim co miedzy nimi jest. bo nie było nic. i to ją doprowadzało do szaleństwa. nie mogła sobie z tym poradzić. miala go, czuła, że mu zależy, że ją kocha, sama tez kochała, ale to wszystko nie miało najmniejszego prawa bytu, bo nigdy nie doswiadczyli tej miłości będąc przy sobie. wrócila do tej szarej rzeczywiśtosci, siedziała na ławce. obudził ją sms. od niego. już wiedziała co tam będzie napisane, więc wstala i poszła dalej, niezważając już na nic.

wielorybnica : :
wrz 08 2002 z polnej drogi wyssane
Komentarze: 10

i tu, drodzy panstwo, zobaczyc mozna jezorek. jezorek ten ma swojego wlascieciela. jest nim pan szymon, niektorym znany jako sid, innym jako moj maz, kolejnym jako pajaczek. a to tylko jego jezorek, widac nawet dziurke od kolczyka w brodzie. male obrzydlistwo =) tak naprawde, to zuza nie ma na imie zuza. ale kwestie imion pominmy. napisalam to tylko po to, aby chomiczki to przeczytaly. inaczej zapomnialabym im o tym opowiedziec. ...idzie polna droga, ma otwarte oczy, ale nie widzi tego, co ja otacza. usiluje przypomniec sobie jego twarz. oczywiscie, widzi ja codziennie, nawet slyszy, ale chce wlasnie w tym momencie go przy sobie miec. zapomniala fotografii. zapomniaBa o tym, ze to nie jest pora na marzenia, niepamietala juz o niczym, co nie wrozylo nic dobrego. ale naszczescie zawsze jest ta druga strona medalu, tym razem byla nia nirvana. pojecie nirvana. dobrze, ze sa takie slowa, ktore wiele rzeczy upraszczaja. znala dwa, moze trzy. szla dalej, ale o tym tez nie pamietala. to tak jakby latac, nie czuc, nie oddychac, tylko nirvana... byla juz gleboko, juz go trzymala za dlon, mowil cos do niej, obja ja, czula jego cieplo, jego oddech, zapach. i w tym momencie pojawila sie lza na jej policzku, marzenia sie rozwialy, bo jej cialo odebralo bodziec z zewnatrz. glowa napelnila sie zwyklymi myslami, to cieplo ktore czula to tylko lekkie promienie slonca odbijajace i uginajce sie . oddech okazal sie byc tylko wiatrem, zapach znikl. czar prysl... dalej szla polna droga, miala otwarte oczy, widziala to co ja otaczalo. byla sama. w jej dloni brak jego dloni. w drugiej smycz psa, ktory wlasnie mignal jej przed oczami... na tym koniec, pomarancze przekwitBy

wielorybnica : :
wrz 05 2002 z euforią radości
Komentarze: 9

no więc tak
impreza u kai, musze przyznać, wyborowo udana. zlana bylam wystarczająco. udało mi się nawet zdradzić mojego męża. następnego dnia nie dość, ze skacowana, to jeszcze pelna wyrzutów sumienia. chyba uzasadnionych. no ale, jak ja go nie mam przy sobie, a żyje z nastawieniem, ze kogos mam, to potrzebuje tej bliskości. nasycilam się nią na imprezie i teraz czekam na przyjazd mojego jedynego oryginalnego szymona. a co u szymona? bosko!!! chlopak dostał telefon od prezydenta miasta, oddali mu kańciape, czyli słynne głogowskie mayday, prusaczek (jego kapela) dostał 2000zł na "dobry początek" i jeszcze grają koncercik na festiwalu jazzowym w raz z fiszem i jakimiś ludkami z new jork. po za tym, ma już załatwione mieszkanie w krakowie, i prawdopodobnie przeprowadza sie tam na stałe, nawet zaoferował, zebym mieszkała z nim i spelniała obowiązki żony ;) no ale niestety, nie wypali. krótko mówiąc jesteśmy happy, mówimy whoa`eeh! i... czekamy na jego przyjazd.
psa nadal nie ma, ale akcja poszukiwawcza ruszyla od nowa, tym razem dalismy tez ogłoszenia do gazet i do radia. moze wreszcie... musi się znaleźć!
i na koniec: szkoła. tak, już się zaczęła. jutro pierwszy sprawdzian, i referat z angielskiego. cód miód i miś ptyś didasko! ale mimo wszystko jestem szczęśliwa i calą siłą woli skupiam sie na tym, aby to szczęście oddziałało chociaż w jakiejś mierze na 1984. dziewczynka biedna cierpi, ale ja sie nie poddaje :) i tym razem całusków nie będzie, nie będzie, bo nie ma deszczu. a ja chcę

wielorybnica : :
wrz 01 2002 ktoś to znajdzie
Komentarze: 7

notatka z wątroby wyciągnięta. coś mi na niej siedzi. mam kręćka. tak, kac, ale nie tylko to. kręci się karuzela, rybki pływają=relaksacz. dusze się. kopie w stół. jestem niespokojna. niepewna przyszłosci. już dawno miałam to zrobić, ale teraz nie byłby to najlepszy moment. chciałabym mieć huśtawkę w pokoju. i kota. mojego małego indywidualistę. mialam kupić gumy do żucia, zapomnialam. lenistowo, przestrogą. łakomstwo-no ba! wszystko się gnie. bo to jest właśnie taki mały świat. los żądzi mną, ale ja nim kieruję. gdybym miała żyć chwilą, to co ja bym robila na klopie? coś strasznego, cieszyć się tym, że srasz. fuuu, wiem. właśnie mi ktoś wkręca śrubkę, chyba dość głęboko, bo aż boli. i moze jeszcze to, bo mi sie przypomniało, jutro szkoła. nasza moja ich. najprędzej to ich. chyba nadszedł czas. ale chyba=relaksacz. będę miała zdiecie norweskich owiec. aż się ciesze.

wielorybnica : :