Najnowsze wpisy, strona 4


paź 20 2002 "wspomnienia z dzieciństwa"
Komentarze: 28

tęsknię

za szumem fal
w beztrosce cieszyliśmy się
zachodem słońca

za rozmową
kiedy w dymie
nasze słowa rosły

za twym ciepłem
dalikatnie zatapiałam
swe myśli w nim

za spojrzeniem
brąz oczu
błękit jak twierdziłeś

za dniem
który był tak zwykły
a teraz

jest

wspomnieniem

wielorybnica : :
paź 16 2002 fragment listu do...
Komentarze: 5

a teraz o... mam wielką ochote napisać ci coś o krakowie. może nie o tym, co tam robiłam, ale o tym jak tam jest, jak ja odebrałam to, co tam spotkałam. więc napisze ci, ale tak krótko. postaram sie (...)

więc, karków! dawna stolica polski i, jak dla mnie, to aktualna i wieczna stolica polskiej kultury, sztuki, wielkich twórców, ludzi artystów... miasto wiecznie młode, choć tak przesycone historią! są miejsca, w których można spotkać tylko młodych ludzi, zazwyczaj studentów. zresztą nic dziwnego, uniwersytet jagielloński, i wiele innych akademi przyciąga. nie dość, że dobre szkoły, to jeszcze ta aura, ten klimat! mniami... aż mi sie zrobiło cieplutko. dalej idąc, architektura! rynek (który jest kwadratowy, a nie prostokątny, jak mi sie zdawało) otoczony jest kolorowymi, starymi, bajecznymi wręcz kamienicami, a te kamienice, uliczkami, przy których są kolejne, niepowtarzalne kamienice. kwiaty na parapetach, piękne, stylizowane latarnie uliczne, kraty na oknach, figurki i posągi, jest ich tak wiele, ze oko sie przyzwyczaja i nieraz nawet ich nie zauważa. "wawel, którego pominąć się nie da kiedy mówisz o krakowie" lecz ja go pomine, bo gdyby nie mój szacunek do takich miejsc, to nic by mnie tam nie zachwyciło. no, oprócz czerwonych i żółtych cegieł, które uwielbiam i pięknie skonstruowane ogrody, ale kiedy sie mówi o wawelu, powinno sie poruszac bardziej poważne tematy. historyczne jakieś takie, mnie to niestety nie pociąga. nawet smok i jego grota okazały sie być przereklamowane, wolałam patrzeć na "dobrą, polską" wisłę niż na grote smoka, czy na grobowce polskich "dusz". odkryłam w krakowie kilka rzeczy o których zapewne nikt nie wie, bo nikt nie zwracał na nie uwagi, ale nie zdradze tego, zbyt wiele radości mi one dają :) co mi się podobało najbardziej? rynek! tak klasyczny i zwykły, a jednak. tu straganik z kadzidełkami, ktoś jedno zapalił i wszystko dookoła pachnie sosną, dalej rodowity krakowiak gra na instrumencie, który nazywa się bandura, ubrany jest w to, co przed laty nosili krakowiacy, ciuszki maja chyba z 200 lat, dalej mim, od stóp do głów w bieli, ma tylko niebieskie oczy, stoi nieruchomo, próbowałam go rozbawić, ale na marne, patrzył mi się w oczy i ani drgnął, przechodze przez sukiennice, potrącają mnie obcokrajowcy, wielki szum, ktoś pstryka zdięcie, ktoś odpala papierosa, patrze na sufit, na którym wymalowane są herby miast polskich, na samym poczatku jest herb szczecina, ale nie dało mi to zadnej satysfakcji, wręcz przeciwnie; ide dalej, minełam sukiennice, stoje przed pomnikiem mickiewicza, i otoczona jestem segruszkami (w moim języku są to golębie), wiesz, ze w krakowie jest ich 40 tysięcy?! kupuje za symboliczne 80gr obwarzanka i rzucam segruszkom, po 3-ech minutach chce odejść, ale na próżno, chyba z 15 zerwało się do lotu a ich lądowiskiem byłu moje rece, dwa wybrały czapkę krasnoludka, która bytowała na mojej główce, biły się o miejsce, wygrała pani segruszek, pan grzecznie ustąpil miejsca i odleciał. po interwencji kolegi udało mi się wykrzesac z objęć tych stworzonek i poszłam dalej, tym razem spokojne miejsce, poprostu usiadłam przy stoliku na dworze-jakaś kawiarenka, obserwuje ludzi, którzy teraz powtarzają to, co ja robilam 5 minut wcześniej. to właśnie oni mnie fascynują. jak mówiłam, miasto artystow, nie spotkałam dwóch takich samych osób, naprawde.

wielorybnica : :
paź 09 2002 potomek. wilk.
Komentarze: 8

"trip trip trip" uslyszalam ten dzwiek i w przeciągu 3-ech sekund do mojego pokoju wpelzal średniej wielkości wilk, a raczej potomek wilka, zwany siberian husky, ja osobiście wolam na niego dafne. a dafne to imie żeńskie, ale chyba nie musze przypominać. wilk byl rozwścieczony, ale nie przejelam sie tym, zdązylam sie przyzwyczaić. zauważyl ze nie mam zamiaru sie nim zając i ze wścieklym spojrzeniem podszedl do takiego sprzetu, zwanego wieżą CD i wcisnąl swym pyskiem guziczek, co spowodowalo, ze muzyka przestala grać. akurat mialam ambe na czajkowskiego. mądry wilk. wiedzial, ze jeśli wylaczy muzyke bede musiala sie podnieśc i ją wlaczyć, a jak juz sie podnioslam, to on postanowil sie na mnie rzucić i w ten wlasnie sposob dal mi do zrozumienia, ze jeśli teraz go nie wyprowadze na spacer to bede miala co sprzątać. mądry wilk. ale nadal nurtuje mnie jedno pytanie: kto nauczyl go wciskać guziczek od wieży CD?

wielorybnica : :
paź 09 2002 533kcal na 100g
Komentarze: 5

ciemno brązowa

ciągnąca się

bajecznie delikatna

slodziutka

aromatyczna

kusi aby ją lizać, zajadać, chrumkać, kosztować, próbować, delektować się jej smakiem, częstować nią innych, objadac się, wręcz obrzerać, potem czuć przeogromne pragnienie... taka jest

nutella ferrero

wielorybnica : :
paź 07 2002 busz na glacy
Komentarze: 9

wpadłam na boski pomysł (zainspirował mnie anarchysta). napisze o tym, jak to poznałam (poznałyśmy) WŁOCHATYCH.  wiekszość z moich czytelników (którym moge policzyć na palcach-tak was dużo) orientuje sie kim są włochaci, ale zapewne znajdą sie i tacy, którzy nie wiedzą. włochaci to polski zespół punk rockowy, ich teksty to dość prosto skonstruowany bynt przeciw... praktycznie wszystkiemu. cieszą się dużą popularnością wśród punków, ewentualnie grandży czy metali. dlaczego włochaci? bo na ich głowach znajduje sie coś co można porownać do naladowanej dodatnio szopy  einsteina x3 + bujne blond loki! krotko mówiąc, rzucają sie w oczy.
pogorzelica, koniec lipca
weronika, kaja i żaneta idą sobie ulicą, głośno chichrają, weronika ma lizaka, żaneta ma chomika, kaja ma melony (ale mi sie oberwie za ten tekst). aż tu nagle patrzą i widzą: przy barze siedzi jakiś koleś, którego poznały dzień wcześniej w jakimś tam sklepie, a razem z nim dwóch czy trzech śmiesznych facecików (to byli włochaci, my o tym nie wiedzialyśmy) z starą, obdrapaną gitarą klasyczną. od razu zaswieciła żarowka! oni nam nastroją naszą gitarencje (bo my byłyśmy na etapie nie umienia stroić gitar :) szybka gadka i umówiliśmy sie na strojonko, za 20min na plaży (nasza gitara była w namiocie trzeba było po nią frunąć). po 20-tu minutach jesteśmy na miejscu a ich nie ma, hm... olali nas (potem sie tłumaczyli, ale to jest nieistotne). poznałyśmy kogoś innego kto nam nastroił gitarke i w tym dniu działo sie jeszcze bardzo bardzo wiele.
dzień nastepny
idziemy z naszym "nowym towarzychem" ulicą i widzimy włochatych (nadal nie wiemy, ze oni to ONI) zagadałyśmy, opieprzylyśmy ich za to że nie przyszli bla bla bla i nas nie ma. wtedy tez dowiedziałyśmy sie ze oni to ONI (poinformowali nas o tym nasi koledzy, ktorzy byli wielkimi fanami włochatych i szczeny im opadły jak zobaczyli ze my z NIMI gadamy-czyli ICH znamy) nastepnego wieczorka mieli do nas wpaść (włochaci) na ognicho, ale nie byli już w stanie (och ten alkohol) jeszcze nam sie zdażylo ich kilka razy spotkać. kaja dostała nawet od jednego z nich kradzionego pomidorka. ech... śmieszni są. ale na pozór. jak sie okazało, włochaci to banda zadufanych w sobie *****, ale... to nie zmienia faktu, ze teraz mozecie mi (nam) zazdrościć, bo MY znamy WŁOCHATYCH!!! ha ha ha, mam sie czym chwalić. to tyle z wypowiedzi sfrustrowanej nastolatki

wielorybnica : :