Archiwum sierpień 2002, strona 1


sie 19 2002 historia miłosna
Komentarze: 9

miłość od pierwszego spojrzenia nie ma sensu
miłość od któregoś spojrzenia też nie ma sensu
trzeba to przeżyć...

lovestory

był maj, pod kasztanami łaziły te cholerne parki przytulając się do siebie, trzymając za rączkę, wpatrując sie w oczy, bardzo puste, bardzo puste
były wakacje, piąty sierpnia, i my byliśmy tymi pustelnikami, my patrzyliśmy sobie w oczy, przytulaliśmy się, uśmiechaliśmy... płakałam, dookoła znajomi, kochane chomiki, boskie augusty, świnskie pumby, a nawet obce, napotkane osoby, których trzeba bylo wysłuchać z grzeczności, my nadal razem, bardzo puste, bardzo puste
nadal wakacje choć już bez sensu, 19-ty sierpnia, piękna pogoda, ona sama przed monitorem szumiącej maszyny, on sam w łóżku odsypia ostatnie libacje, odsypia następne, bo nie wiadomo kiedy znajdzie na to czas.
nikt nie wiedział jak jest naprawde, czy się jeszcze kochają, czy w ogóle się kochali? oni sami nie wiedzieli. dziwne uczucia "dziwne amby" jakieś zakłócenia, milczenie ocierało sie o każdy kąt. czy my jeszcze jesteśmy razem? czy w ogóle byliśmy?

wielorybnica : :
sie 07 2002 postanowiłam
Komentarze: 4

musze się spieszyć, bo... nie mam czasu :-)

postanowiłam "walczyć w służbie zła" o to, aby związek mój i szymona, aby nasze małzeństwo miało jakieś szanse na przetrwanie. z mamą się chyba jakoś dogadam, przyjaciele mi ufają, wiedzą na czym rzecz polega, znajomi, którzy zazwyczaj komentują to tak: "on ma 21 lat, ty 15, on mieszka 500km od ciebie, a ty mu wierzysz?! ha ha... jasne że chce sexu! naiwna jesteś", nieinteresują mnie takie komentarze. wysłucham ich, nawet przemyśle, ale wiem, ze pajączek taki nie jest.

będe wierzyć z całej sily jaką posiadam, ze związki na odleglość mają szanse przetrwania. będę wierzyć ze nam się uda! bede walczyc w służbie zła!

dzisiaj wyjeżdzam do pogorzelicy, tam się z nim poznałam. on mnie nie odwiedzi, tak myśle, ale bede siedziała i wspominala. bede płakała. wyplacze sie, pozostawie tam cały smutek i wroce naładowana dobrą energią, bo przede mną i przed nim dużo pracy, dużo wysiłku, potrzebna nam bedzie wytrwałość, cierpliwość, wiara... ale uda się!!!

p.s. wszystkich prosze aby mnie wspierali w każdym momencie, nawet jak bedzie bardzo źle...

wielorybnica : :
sie 06 2002 brak mi słów, czuje jak coś mnie dusi
Komentarze: 5

gdybym dodała tą notke wczoraj, miała by ona inny charakter, atak to piszę, płacze, łzy kapią na klawiature, obraz się rozmazuje, mam wszystkiego dosyć, nie chce mi sie juz nic, najchętniej to bym się rzuciła w wir jakiejś roboty (chociażby szkoła i nauka) ale nawet nie mam nic takiego. więc czy to w ogóle ma sens?

2.VIII.02r.

godzina 4.00 rano: pod działke żanety podjechał jej tata, pora na pożegnanie, tumby (august&pumba) jadą na woodstok, ja do własnego wyra, żaneta na dworzec ich pożegnać. godzina 8.30: pumba puszcza mi sygnał, budze się, więc praktycznie to spałam 3h, nawet nieźle to sobie zaplanował, bo dzisiaj o 11 ma przyjechać szymon, a ja mam po niego jechać do centrum, więc szybka kompiel, coś tam coś tam i fiu! odebrałam go, przyszły dziewczyny, spędziłyśmy dzień nawet nie bardzo pamietam na czym, potem w nocy szymon dał rade przetrzymać mnie do godziny 01.00.

3.VIII.02r.

więc znowu byłam niewyspana. do obiadu wszędaliśmy się razem po mieście. potem okazało się, ze tumby dzisiaj wracają z woodstok`u, biorą od nas rzeczy, które zostawili i wracają na śląsk, do miasta rodzinnego. w planach było wyjście wieczorkiem do 2/3 (pub/club) wiec pojawił się problme, bo tumby jechały autostopem, niewiedzieli kiedy dojadą do sz-na, a my chcieliśmy iść na impre. w koncu zlewamy na nich i idziemy i był to dobry wybór, bo tumby noc spędzili na polach w gorzowie. o 23.00 kaja i żaneta wyszły z 2/3, zostałam ja i szymon, piliśmy, gadaliśmy, rzucaliśmy lotkami, wygrałam piwo, którego nie dostałam... było very miło. po 01.00 wróciliśmy do domu, potem jeszcze siedzieliśmy do 3 rano, nie wiem jak on to zrobił, ale zrobił.

4.VIII.02r.

około 12.00 do mojego domu przyszła ekipa składająca się z żanety i tumb, chcieli tylko wziąść plecak, ale w koncu zostali na śniadaniu, potem moja mama zgodziła się ich przenocować. czyli miałam 3-ech facetów na utrzymaniu i wychowaniu. postanowili, razem z szymonem, że jutro jadą już do domciu. smutno mi było, bo szymon miał zostać dłuzej. mama się troche na mnie wyżywała, za to, że "wiele od niej oczekuje, ale nic nie daje w zamian". miałam doła, ale konkretnych powodów nie było wiele. w koncu nie wytrzymałam przy obiedzie i się rozbeczałam, przy wszystkich, była też kaja. fajnie sie zachowali, bo milczeli. w koncu było to wielkim zaskoczeniem dla wszystkich, ze wieczna optymistka ryczy i to w dodatku przy obiedzie, ryczy, a nikt nie wie czemu. ZONK! sama nie wiedziałam czemu. po obiadku poszłam z dziewczynami i dafne na spacer pogadać, a chłopcy nakrecili nam film, potem my im, potem gadaliśmy, nawet nie zadawali zbędnych pytań. było dobrze. wyszliśmy w długą i łaziliśmy po warszewie, coś było nie tak, ale łaziliśmy, huśtalismy się, ja udawałam, ze się bawie dobrze, reszta sie tak bawiła. po 22 dziewczyny pojechały. poszliśmy na inne huśtawki, karuzele i dopiero tam mi sie humorek poprawił.

5.VIII.02r.

ale na krótko, obudziłam się z dołem, który sie pogłębiał. po śniadaniu poszliśmy na działke żanety, padało. wyszłam z szymonem i kają na papieroska, kaja wróciła wcześniej, a my sobie byliśmy. jak wróciliśmy, sama juz nie pamietam jak to bylo, ale wziełam ślub z szymonem: obrączka z drutu, ksiądz pumba, kaja organista i falujący posąg, august i żaneta świadkowie. potem wesele, szymon sie na mnie walnął, zaczeliśmy się zachowywac, jak by nas coś łączyło i zaczeło nas coś łączyć. nie wiem, może oboje ukrywaliśmy przed sobą, że chcemy sobie być razem. nie wiem... ale byliśmy razem. wróciliśmy do mnie na obiad, potem na wały całą paczką. o 20.47 chłopcy mieli pociąg. byłam szczęsliwa, mialam faceta, ale ten facet jechał za 3h do głogowa. było słodko, nie wiem czy dobrze myśle, ale myśle :) ze w przeciągu tych godzin się w sobie zakochaliśmy. i pojechali. żaneta płakała, pewnie za augustem, ja ryczałam widaomo za kim, ale w głębi czegoś wiedziałam że przyjedzie, obiecaliśmy to sobie, ma transport, ma nocleg, to wszystko miało jakieś szanse. ale na krótko. przyszlam smutna ale szcześliwa do domu, kąpiel, wreszcie porzadna kąpiel, relaks, internecik, nawet powiedzialam żanecie, ze jest ok, ze mama też chyba rozumie. miałam zamiar z nią pogadać dopiero następnego dnia o tym wszystkim, o tym, że szymon jeszcze tu bedzie i to nie raz. ale ona przyszła jeszcze tej nocy i gadałyśmy, tyle że, skonczyło sie na tym, ze ja ryczałam jak gluia, a ona mi mówi, ze szymon tu wiecej nie przyjedzie, że nie bedziemy sie spotykać, że on ma 21 lat więc chce mnie wykożystac, a jak mu się to nie uda, to napewno się mną bawi, ze on mnie traktuje ak łatwy łup...

napisałam mu o tym, podobno nie bedzie się poddawał, będzie dobrze, ale czy to w ogóle ma sens?

wielorybnica : :
sie 04 2002 przezylam!!!
Komentarze: 4

kochania moje powiem wam tak ze jestem cala i zdrowa nikt mnie nie zgwalcil:)

zobaczymy sie niestety dopiero 8bo wtedy wracam z obozu koncentracyjnego w niemczech(pseudorodzinka) nie moge yabardzo duzo nawijac bo wykorzystuje kumpla kompa wiec o mnie sie nie martwcie wyslijcie mi smska to sie bede cieszyc bo ja tu w tej szwabii kontaktu y normalnym swiatem nie mam

***anka albo ludu z wawy macie mi natychmiast napisac kiedy bedziecie w szczecinie bo ja sie tu via sms dopytuje a nikt mnie nie chce oswiecic to chyba nie zadna tajemnica`***

a wiec yegnam ozieble moje male odpowiedzialne abstynenciki hehe

poyiomka

wielorybnica : :