Komentarze: 5
każdy koniec ma gdzieś swój początek. wakacje za pasem, szkoła tuż tuż.
a) mam takie dziwne amby od dwóch dni, jeśli tylko mam 2 minuty bezczynności, wszystko wmnie wkurwia. wszystko
b) chcę zapomnieć o tym, ze dafne się nie znalazła. w tym momencie, wkuwria mnie to, ze jakiś popierdolony fagas więzi ją, bo chce ją mieć dla siebie. a w jej prawdziwym domu płacze za nią troje dzieci
c) szymon nie przyjedzie na imprezę do kai, tak myśle. wiem o tym. ma swoje problemy, ja też je mam. ale po co mnie nastawiał na ten przyjazd? przestawić sie, szczegolnie w czasie kryzysu jest o wiele gorzej
d) mam zjazd rodzinny, w moim domu. jutro sie zjawi też kuzyn, z którym wcześniej widzialam się 3 razy. jest ode mnie rok starszy, czyli ja sie nim musze zająć. co ja z nim zrobie? w szafie go nawet nie bede mogła zamknąć, bo szafy w moim pokoju brak
e) nie mam ochoty iść na impreze urodzinową do kai. chyba dlatego, ze mialo być super (szymon) a super nie bedzie
f) dafne nie ma
g) nie pamietam co chciałam tu napisać, ale dafne nadal nie ma. nie chce mieć depresi, wiec niech ktoś do kurwy jasnej ją znjdzie! teraz jest zjazd na rowerze w dół. ale kogo, to kurwa mać obchodzi.
swoją inną drogą, ciekawe, czemu pozioma tu nic nie pisze. podoba mi sie to. to mój blog (żaneta by powiedziala moja rzeczywistość) ale tyle z innego toku myślenia.
starym systemem-> dafne nadal nie ma